Marzec jest zawsze dla mnie miesiącem, kiedy czuję się wiecznie zmęczona, niedospana... Czuję się jak niedźwiedź budzący się z zimowego snu. Na szczęście słońce przygrzało i mogliśmy całe dnie spędzać na świeżym powietrzu ;).
Szycie szło mi dość opornie, poszyłam trochę królisiów dla najbliższych, niestety nie mam zdjęć, bo kończyłam je w nocy a rano miały już nowego właściciela :-)
Urodziło się też kilka lalek tildowych :-))
Jedną z nich prezentuję poniżej
Dałam jej na imię Lila.
Poniżej przedstawiam Józefinę:-) Jeszcze w negliżu, ale mam nadzieję że jutro otzyma swoje spodnie ogrodniczki i jakiś ciepły kolorowy golfik.
Uszyłam też kilka serc, ale w domu zostało już tylko jedno :-) ale za to dość spore bo ma ponad 22 cm długości
święta są dość blisko, ale jako nie mam inwencji do zabrania się za jajka, jak na razie jedno - a'la karczoch, ozdobiłam piórkami.
Pozdrawiam wiosennie!!!!!!!!
Powoli szykuję swoje pierwsze candy - będzie trochę niespodzianek! A więc zapraszam!!!
No widzę, że ostro ruszyłaś z szyciem :) Lila jest słodka, a serducho też bardzo fajne :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń